26 listopada 2021 /FP | Family News Service
Biskupi niemieccy dali polskim hierarchom odpowiedź na list trzy tygodnie później, tj. 5 grudnia 1965 roku. Wprawdzie biskupi Niemiec „z braterskim szacunkiem” podjęli wyciągnięte dłonie polskich biskupów, ale ze swej strony nie przekazali przebaczenia. Zapewnili, że Niemcy nie są przepełnieni duchem odwetu, że jeśli mówią „o prawie do rodzinnych stron”, to nie kryją się za tym – poza nielicznymi wyjątkami – agresywne zamiary. Nie wyrzekli się prawa do „stron rodzinnych”, chociaż – jak podkreślili – wypędzeni mają świadomość, że na Śląsku, Pomorzu i w Prusach Wschodnich dorasta „tam młoda generacja, która ziemie przekazane ich ojcom uważa także za swoje rodzinne strony”. Nie potwierdzili jednak jednoznacznie prawa Polaków do Ziem Zachodnich, na co liczyli autorzy polskiego orędzia.
Odpowiedź dla polskich biskupów była niemiłym zaskoczeniem, zaś sam prymas był bardzo rozczarowany. Powodem rozminięcia się oczekiwań polskich i niemieckich sygnatariuszy listów była prawdopodobnie odmienna pozycja Kościołów w Polsce i Niemczech oraz wynikające z tego odmienne rozumienie zaangażowania Kościoła w politykę. Kościół w Polsce w sprawie granicy na Odrze i Nysie czuł poparcie całego społeczeństwa, natomiast miliony katolików w Niemczech wspierały ziomkostwa.
Orędzie, które nie spotkało się z oczekiwaną odpowiedzią Kościoła w Niemczech, w Polsce wywołało wściekłość władzy, która rozpętała szaleńczą kampanię przeciw listowi i samemu prymasowi Wyszyńskiemu, który całe odium zarzutów wziął na siebie. Nigdy nie zrzucał winy na arcybiskupa Bolesława Kominka, inicjatora listu. Wręcz przeciwnie, nawet wobec najsilniejszych ataków Władysława Gomułki, pierwszego sekretarza KC PZPR, zachował nieugięty spokój i opanowanie. Gomułka był listem oburzony, uważając, że biskupi wkroczyli w sferę wyłącznej kompetencji partii i rządu komunistycznego uznającego Ziemie Zachodnie Polski jako dar od Związku Sowieckiego, za co w naturalny sposób musieliśmy jako naród okazywać wdzięczność – jak to wielokrotnie podkreślał podczas przemówień na licznych wiecach.
Wobec powyższego Gomułka oskarżał Prymasa Polski o fanatyzm religijny, obłudę, ambicje polityczne, nawet o zdradę i chęć obalenia komunizmu (zob. S. Stępień, „Sobór Watykański II i orędzie Episkopatu Polski do biskupów niemieckich”, w: Milenium czy Tysiąclecie, red. B. Noszczak, Warszawa 2006, s. 47). Już na początku roku milenijnego nadszedł poważny cios. Władze odmówiły wydania kardynałowi paszportu na wyjazd do Rzymu, gdzie 13 stycznia rozpoczynały się obchody milenium dla Polonii z udziałem papieża Pawła VI. Urząd Rady Ministrów tłumaczył się tym, że prymas nie może wyjechać, bo ostatni swój wyjazd do Rzymu wykorzystał „do działań politycznych, szkodliwych z punktu widzenia interesów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej”. Dlatego też w całym kraju organizowano masówki, potępiające biskupów. Szczególnie aktywny był region górniczo-hutniczy. Nie dość na tym. Zgodnie z zaleceniem partii każdy wiec miał wystosować rezolucję potępiającą prymasa i biskupów oraz przesłać ją do Sekretariatu Prymasa, by w ten sposób jeszcze bardziej upokorzyć kardynała. W sumie odnotowano ponad trzy tysiące takich rezolucji. Partia miała nadzieję, że to poprawi jej wizerunek w oczach opinii publicznej, a samego prymasa doprowadzi do sądu. Warto w tym miejscu dodać, że proboszczowie wielu parafii zdecydowali się na przygotowanie petycji popierających orędzie i wspierających prymasa. Tych z kolei było znacznie więcej. Stało się więc odwrotnie niż tego chciała partia, a prymas i cały Episkopat wyszli z tych zajść obronną ręką.
Dopiero po wielu latach okazało się, że ten pierwszy zaczyn pojednania przyniósł wielorakie owoce, zarówno na płaszczyźnie moralnej jak i w samym w procesie pojednania polsko-niemieckiego. To przekonanie potwierdzili między innymi kardynał Rainer Woelki i kardynał Reinhard Marx podczas kilku wystąpień w latach 2014-2016.
Family News Service / Marian Piotr Romaniuk