24 listopada 2021 /FP | Family News Service
W dniu 14 września 1948 roku kardynał August Hlond poddał się operacji wyrostka robaczkowego. Jednak stan jego zdrowia wbrew rokowaniom lekarzy nie poprawił się. W dniu 21 października nastąpił stan krytyczny, dzień później przed południem zgon.
Kardynał August Hlond świadom swego odejścia, podyktował osobistemu sekretarzowi – a był nim wówczas ksiądz Antoni Baraniak – list do Ojca świętego Piusa XII, w którym prosi o mianowanie swoim następcą i Prymasem Polski dotychczasowego biskupa lubelskiego. Słowa testamentu sporządzonego przez umierającego kardynała: Zwycięstwo gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Maryi, stały się w niedalekiej już przyszłości programem posługi pasterskiej arcybiskupa Stefana Wyszyńskiego.
Kilka godzin po śmierci Prymasa Polski, biskup Stefan Wyszyński, wówczas jeszcze ordynariusz lubelski, wrócił z krótkiego wypoczynku, także po operacji. Otrzymana wiadomość o nagłym zgonie umiłowanego Prymasa Polski wywołała wstrząs w sercu młodego biskupa. Jeszcze tego samego dnia odprawił Mszę świętą żałobną w pobliskiej katedrze, zaś w swych codziennych notatkach zapisał: Tak często radowałem się myślą, że w niezwykle trudnej sytuacji Kościoła w Polsce błogosławieństwem był sternik, pewną dłonią prowadzący lud poprzez męki. Człowiek czuł się dziwnie spokojny w pobliżu kardynała Hlonda.
Pogrzeb zmarłego Prymasa Hlonda (26 X 1948) stał się wielką manifestacją religijną i patriotyczną mieszkańców stolicy. Niedługo po pogrzebie biskupi zebrani w Krakowie na kolejnej Konferencji Plenarnej odnośnie wyboru prymasa zgodnie orzekli: ma być nim dotychczasowy biskup lubelski.
Kilka tygodni po śmierci kardynała Hlonda papież Pius XII w bulli zdecydował o ponownym połączeniu unią personalną stolicy prymasowskiej w Gnieźnie z metropolitalną stolicą w Warszawie, a nowym metropolitą i Prymasem Polski mianował dotychczasowego ordynariusza lubelskiego, biskupa Stefana Wyszyńskiego.
W dniu 12 listopada 1948 roku, w uroczystość Pięciu Polskich Braci Męczenników, Pius XII zamianował biskupa Stefana Wyszyńskiego Arcybiskupem Gniezna i Warszawy. Nominację zaś podpisał w uroczystość Matki Bożej Ostrobramskiej. Bullę Ojca świętego miesiąc później przywieźli do Polski biskupi: Michał Klepacz i Tadeusz Zakrzewski.
Dopiero 20 grudnia podczas kolejnej wizyty u kardynała Adama księcia Sapiehy w Krakowie, powtarzając za Panią Jasnogórską „fiat” ordynariusz lubelski, najmłodszy wówczas w gronie Episkopatu przyjął nominację na arcybiskupa Gniezna i Warszawy i Prymasa Polski.
Przełom lat 1948-1949 to w życiu nowo mianowanego arcybiskupa intensywna – podobnie jak przez ubiegłe lata – posługa pasterska w diecezji lubelskiej: wizytacje parafii, liczne bierzmowania młodzieży i dorosłych, spotkania z duchowieństwem, a zwłaszcza cotygodniowe konferencje do robotników w kościele Świętego Michała na Bronowicach.
Pożegnanie z umiłowaną diecezją lubelską miało miejsce w styczniu następnego, 1949 roku. Arcybiskup Wyszyński przepraszał wszystkich za uchybienia i niedociągnięcia, prosząc o modlitwę w swojej intencji.
Już 31 stycznia przez Włocławek, Toruń i Trzemeszno udał się na ingres do Gniezna. Tam 2 lutego w uroczystość Matki Bożej Gromnicznej przy tysiącach zapalonych świec wstępował w progi bazyliki Świętego Wojciecha. Przez dłuższy czas pozostał na modlitwie przy grobie pierwszego polskiego Męczennika, potem przed urną z sercem Kardynała Augusta Hlonda złożył otrzymane przy powitaniu kwiaty, symbolizujące łączność z poprzednikiem na obu stolicach, po czym odprawił uroczystą mszę ingresową i wygłosił płomienne kazanie, w którym oddał hołd zmarłemu Prymasowi, przedstawił wolę Ojca Świętego Piusa XII i na koniec wyjaśnił wiernym archidiecezji istotę swego posłannictwa.
Nie sposób opisywać w tym miejscu wszystkich wydarzeń, które miały miejsce dokładnie 50 lat temu. Jednym zdaniem wspomnę tylko o trudnościach, które z konieczności musiał pokonać Ksiądz Prymas, ażeby przedrzeć się przez drogę ingresową. Wymownym symbolem owych trudności niech będzie stalowa lina, rozpostarta między drzewami na drodze do Warszawy, tak by auto z prymasem uległo wypadkowi.
Przy wjeździe do stolicy arcybiskup Wyszyński zatrzymał się najpierw przy kościele św. Anny, gdzie złożył hołd błogosławionemu Ładysławowi z Gielniowa. Potem procesjonalnie został przeprowadzony do kościoła seminaryjnego Świętego Józefa. Tam przyjął homagium księży biskupów, kapituł warszawskiej i łowickiej, jak i duchowieństwa archidiecezji warszawskiej.
W liście pasterskim na dzień ingresu do obu katedry gnieźnieńskiej i warszawskiej arcybiskup Wyszyński zapewnił, iż zawsze będzie wiernym wykonawcą woli Boga i pasterzem w Ojczyźnie. Prosił także, by nigdy nie stracono zaufania do Prymasa. Nadzieję wiązał nie ze swoją osobą, ale z mocą Matki Boskiej Częstochowskiej. Napisał wówczas znamienne słowa, które przeszły do historii:
Nie jestem ci ja ani politykiem ani dyplomatą, nie jestem działaczem, ani reformatorem, ale natomiast jestem ojcem waszym duchowym, pasterzem i biskupem dusz waszych, jestem apostołem Jezusa Chrystusa. Posłannictwo moje jest kapłańskie, pasterskie, apostolskie, wyrosłe z odwiecznych Bożych myśli, ze zbawczej woli Ojca, dzielącego się radośnie szczęściem swoim z człowiekiem. Zadaniem moim jest: chrzcić, bierzmować, konsekrować, święcić, ofiarować, nauczać i sądzić. Niosę wam „Lumen Christi” – światło Chrystusowe, i wołam do wszystkich – do was, kapłani, i do was, domownicy wiary: pomóżcie mi wdźwignąć w dom nasz pochodnię Bożą i umieścić na wysokim miejscu, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu, aby rozświeciła mroki i zakątki umysłów i serc, aby naród, który jeszcze w ciemności siedzi, ujrzał światłość wielką. Z każdym z was, dzieci moje, pragnę wołać: światła! Więcej światła! Więcej Bożego światła! W jego promieniach dostrzeżemy, żeśmy przecież dziećmi Bożymi, żeśmy braćmi i siostrami, żeśmy wspólnotą rodzinną, domową, ojczystą, żeśmy zrośnięci sercami, zwarci dłońmi w trudzie pracy codziennej. Panuje między nami więź jedności nadprzyrodzonej, którą przypomina i wam, i mnie pierścień biskupi, ten znak wiary, i głos sumienia, nakazujący strzec Oblubienicy Bożej – Kościoła świętego – bez skażenia. Pozostańcie więc ze mną, umiłowani bracia kapłani i wy, dzieci Boże w związce pokoju! (por. Jednodniówka, 1949, s. 1-2).
Podczas kazania ingresowego arcybiskup Wyszyński nawiązał do jedności narodu polskiego i zaakcentował swoje oddanie Matce Najświętszej:
Najmilsi! Jeśliby ktoś miał wątpliwości czy naród polski jest jednością, to ja czuję, że mam prawo dziś wam odpowiedzieć, i nie wiem kto miałby większe w tej chwili prawo do tego! Wszelki, kto by próbował na to pytanie odpowiedzieć przecząco, skłamałby. Odpowiem wam w prawdzie: Polska jest jednością, Polska jest całością. Polska jest jednym sercem, Polska jest jednym ramieniem, Polska jest jak wielka rodzina, wspaniała Bożą mocą i siłą przedziwną.
Polska jest zespolona niejednym węzłem, nie parcianym powrozem, Polska jest zespolona sercem wiary. Jej siłą jest wiara Chrystusowa! Jej jednością jest moc nadprzyrodzona łaski Bożej! Jej nadzieją niezłomną jest pragnienie katolickiej Polski, Chrystusowej Polski! Oto wasze pragnienie! A wierzcie, że za tę cenę Polska jest jedna, za tę cenę jest bliska pokoju i dobra (…).
Przyszedłem do was w imię Matki Bożej, Królowej Polski. Sakrę biskupią otrzymałem u stóp Pani Jasnogórskiej i w Jej imię pragnę być wam pasterzem, bowiem Jej zaufałem. Szła za mną dotąd przez ziemię lubelską. Niech więc pozostanie na tarczy Prymasa Polski i niech króluje narodowi. A mnie pozwólcie, Dzieci, być Jej pokornym sługą. Ufam, że ta pierwsza Służebnica Pańska pozwoli mi, abym przy waszej współpracy, wierze i miłości, modlitwami waszymi, wspierany mógł służyć całym sercem, wolą, ciałem i duszą „soli Deo”. Amen (Kazanie wygłoszone podczas ingresu do kościoła prokatedralnego św. Józefa w Warszawie, 6 II 1949, „Wiadomości Archidiecezjalne Warszawskie” 1949, nr 2, s. 52-57).
Słowa te znalazły potwierdzenie w czynach. Arcybiskup Wyszyński był świadom zaistniałej po wojnie rzeczywistości, a zwłaszcza geopolitycznego położenia Polski.
Marian Romaniuk