10 grudnia 2021 /R | Family News Service
Człowieka XXI wieku charakteryzuje pośpiech. Świat przyśpieszył. I to bardzo… A my staramy się za wszelką cenę dotrzymać mu kroku, by nie wypaść z obiegu. W rozmowach z ludźmi coraz częściej przewija się niezadowolenie z powodu braku czasu. Po co pracuję? Czy naprawdę potrzebuję do życia tak wielu dóbr materialnych? Trzeba pamiętać, że satysfakcja z własnych osiągnięć i zrealizowanych marzeń to nie to samo co szczęście.
Błogosławiony kardynał Stefan Wyszyński użył kiedyś określenia, że czas to miłość. Owe „czas to miłość” szybko obiegło Polskę i stało się znakiem rozpoznawczym nauczania prymasa Wyszyńskiego. Jak ma się ono w stosunku do starego polskiego przysłowia, które mówi, że czas to pieniądz? Wyłania się z niego chłodna, a może nawet i zimna kalkulacja, nastawiona jedynie na materialne zyski. Myśl kardynała Wyszyńskiego, że „czas to miłość” ma ukryty głęboko sens i przesłanie, bo jeżeli czas to miłość, to brak czasu jest brakiem miłości.
Można powiedzieć, że czas to dzisiaj wartość bezwzględna – ucieka bez względu na to czy chcielibyśmy go zatrzymać, cofnąć, czy też przyspieszyć. Co daje człowiekowi prawdziwe szczęście? – Poczucie dobrze wykorzystanego czasu. Miłość. Wspomnienia. Miłość jest darem z siebie, a wspomnienia czasem refleksji nad tym, co było naszym udziałem. Jedno wspomnienie pociąga za sobą drugie i następne. Czy czas spędzony na obcej ziemi, daleko od domu i bliskich może dać człowiekowi poczucie szczęścia? Oto jak swój pobyt w Kirgistanie podsumowuje Maria Noculak…
Jakie wspomnienia zabrałaś ze sobą z Kirgistanu? Czego się tam nauczyłaś?
Pierwsze wspomnienie przywodzi mi na myśl góry i jezioro, żywe kolory, tamtejszą naturę. Nad jeziorem Issyk Kul każdego dnia zachód słońca miał inne kolory i za każdym razem był imponujący. Widok gór, których tak dużej różnorodności nigdy wcześniej nie widziałam. Wspominam biwak pod namiotami i noc w jurcie, pełnię księżyca i noc obserwacji obiektów Meissnera na niebie. Wspominam wspólnie wykonywane prace i nocne pieczenie ciasta urodzinowego. Podróż do gorących źródeł i jazdę na stopa, kosztowanie lokalnego jedzenia i jazdę konną po plaży. I ludzi! Wdzięczność w oczach opiekunów dzieci niepełnosprawnych, radość najmłodszych podopiecznych i ich spontaniczność. Każdą pracę czy zadanie wykonane przez dzieci niepełnosprawne i ich prostotę w okazywaniu miłości. Każdy napotkany człowiek w czasie tego wolontariatu wniósł do mojego życia jakąś naukę, stanowiącą bogactwo, które zabrałam ze sobą do domu.
Czego się nauczyłam? Tego, że nie trzeba mieć wiele, żeby być człowiekiem naprawdę szczęśliwym. Że życie to nie pośpiech, ale cieszenie się chwilą, która trwa. Że przyroda zbliża do Boga, a trudne sytuacje obnażają nas z tego, jacy jesteśmy. Że modlitwa przyjaciół jest ogromnym wsparciem, a rzeczy trudne, przestają być trudne, gdy się z nimi zmierzymy. Tego, że chwila uwagi poświęconej dzieciom może mieć niesamowite znaczenie. Ponadto poranna gimnastyka jest bardzo ważna, a na niedzielę warto jest mieć sukienkę! (śmiech).
Family News Service