17 grudnia 2021 /R | Family News Service
Czystość w sferze płciowej dotyczy całego życia, nie ogranicza się do zachowania czystości przedmałżeńskiej. Trzeba jednak – cytując Karola Wojtyłę – wyjaśnić na samym początku, że Kościół mówiąc o czystości w życiu małżeńskim, nie zamierza bynajmniej „zatrzeć lub pominąć wartość seksualną, na którą reagują zmysły i uczucie. Chodzi tylko o to, ażeby wartość tę mocno związać z wartością osoby, skoro miłość zwraca się nie do samego «ciała»” (K. Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność, Lublin 2001, s. 111).
We wstępie do swego oryginalnego i pionierskiego w skali światowej (!) dzieła pt. Miłość i odpowiedzialność, młody biskup Wojtyła zauważa: „Istnieje problem, który można określić jako «wprowadzenie miłości do miłości»” (tamże, s. 14). Tej miłości domaga się prawda o osobie ludzkiej, dla której „kontakt zmysłowy, na podobieństwo zwierząt, nie stanowi charakterystycznych dla niej dróg łączności ze światem” (tamże, s. 25). Nie wystarczy fizjologia. Człowiek bowiem nawiązuje kontakt ze wszystkim, co wokół niego, poprzez swoje wnętrze. Chociaż łączność osoby ludzkiej ze światem zaczyna się na gruncie przyrodniczym i zmysłowym, jednak to zjednoczenie staje się prawdziwie ludzkie dopiero w orbicie życia wewnętrznego. To jedyne i wyjątkowe miejsce miłości w życia człowieka sprawia, że naprawdę można człowieka dosięgnąć tylko miłością.
Miłość zaś jest przeciwieństwem używania. Szanując godność człowieka, nie przystoi go używać do czegokolwiek. Nawet słuszne dążenie, aby przeżywać przyjemność we wzajemnym obcowaniu kobiety i mężczyzny oraz w ich współżyciu seksualnym nie uprawomocnia postawy używania. Dlatego też etyka musi – w całym bogactwie działań i przeżyć ludzkich związanych z tą dziedziną – precyzyjnie odróżniać to, co jest „miłowaniem” osoby od tego, co jest tylko jej „używaniem”, choć zasłania się pozorem miłości i jej imieniem stara się legitymować.
Karol Wojtyła w przeddzień Soboru Watykańskiego II, który przy jego czynnym udziale zapisze w konstytucji Gaudium et spes, że miłość małżeńska doznaje sprofanowania przez egoizm i hedonizm (zob. Sobór Watykański II, Gaudium et spes, 47), poddaje jednoznacznej krytyce podejście utylitarystyczne w odniesieniu do człowieka. Powiada, że w takim traktowaniu osoby ludzkiej „istotny błąd leży w uznaniu samej przyjemności za jedyne lub największe dobro, któremu wszystko inne w działaniu człowieka i społeczeństwa ludzkiego winno być podporządkowane” (K. Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność, s. 38). Równocześnie podkreśla pozytywne znaczenie gotowości, by wymagać od siebie samego oraz ponosić trud miłowania. Utylitaryzm wydaje się programem konsekwentnego egoizmu, bez żadnych możliwości przejścia do autentycznego altruizmu. Szukanie bowiem tego, co dla mnie użyteczne i przesadna troska o siebie samego, bez troski o innych, wynaturza relacje między ludźmi. Niestety, również relacje małżeńskie. Tymczasem dojrzała „miłość jest zjednoczeniem osób”. Obiektywne uznanie jak się godzi traktować człowieka, musi stać przed myśleniem o tym, w jaki sposób człowiek może być dla nas użyteczny. Owszem, człowiek może być (i jest) użyteczny, ale nie za wszelką cenę i nie ponad obiektywnymi zasadami.
O. prof. Kazimierz Lubowicki OMI / Family News Service