17 grudnia 2021 /R | Family News Service
Miłość małżeńska znajduje się między wiekuistym „już” i „jeszcze nie”. Aby istniała, musi się nieustannie rozwijać, idąc od sympatii, poprzez przyjaźń, ku miłości oblubieńczej. Na początku budzi się sympatia, która czyni dla nas daną osobę godną miłowania. Znajdujemy upodobanie w różnych jej cechach, które dla innych pozostają obojętne albo bez znaczenia. Sympatia stawia jedną osobę w kręgu drugiej jako kogoś bliskiego, sprawia, że czuje się całą jego osobowość, że żyje się w jego kręgu.
Sympatia jest przejawem miłości, jednak jej nie wyczerpuje. Następnym krokiem jest przyjaźń. Miłość między kobietą a mężczyzną nie może zatrzymać się na poziomie samej sympatii. Musi się stawać przyjaźnią. W przyjaźni bowiem wzruszenie i uczucie przemienia się w decyzję woli. „Ja chcę dobra dla ciebie, tak jak chce go dla siebie samego. Tym wzorem można by ująć treść i strukturę przyjaźni”.
W tym momencie podejmuje temat Wojtyła o zasadniczym znaczeniu dla dojrzałej miłości małżeńskiej. Zwraca uwagę na jeden z największych błędów, polegający na rozumieniu miłości jako zespołu odczuć emocjonalnych (choćby w danym momencie były one szczególnie głębokie i szczere), a lekceważeniu czy wręcz pomijaniu decyzji woli. W konsekwencji nazywamy miłością to, co jest jedynie sympatią. Nie dążymy świadomie do przyjaźni. Gdy więc urywa się sympatia, kończy się to, co na wyrost nazwaliśmy miłością. Sympatia jest tylko jakimś sygnałem, ale daleko jej do prawdziwie zbudowanej relacji. Sympatia musi dosięgnąć tego, co najgłębsze, najbardziej jego własne w człowieku i stać się przyjaźnią. Z drugiej strony przyjaźń musi się dopełniać klimatem i temperaturą sympatii.
Przyjaźń i sympatia powinny się wzajemnie przenikać. Na tym polega wypływanie na głębię w małżeństwie. Czymś zdecydowanie przeciwnym jest taki sposób postępowania, w którym sympatia (wyrazista zwłaszcza w stosunku mężczyzna-kobieta, gdzie łączy się z nią mocny pociąg zmysłowo-cielesny) nie tylko przesłania potrzebę tworzenia przyjaźni, ale wręcz uniemożliwia ją w praktyce. Zdaje się, że w tym tkwi częsta przyczyna różnych katastrof i niepowodzeń, na które narażona jest ludzka miłość. Dojrzałość przyjaźni można sprawdzić m.in. przez to, czy towarzyszy jej sympatia, ale bardziej jeszcze przez to, czy ta przyjaźń nie jest bez reszty zależna od sympatii (wyłącznie od momentów wzruszeń oraz emocjonalnych nastrojów). Dopiero wtedy na tej dojrzałej przyjaźni można budować małżeństwo.
Przez sympatię i przyjaźń droga prowadzi ku miłości oblubieńczej. To zupełnie nowa jakość relacji w porównaniu z omówionymi dotychczas. Istotą tej miłości jest oddanie siebie, swojego „ja”. Stanowi to coś innego i zarazem coś więcej niż upodobanie, pożądanie, a nawet niż życzliwość. Te wszystkie formy wychodzenia w kierunku drugiej osoby pod kątem dobra nie sięgają tak daleko jak miłość oblubieńcza. Czymś więcej jest „dać siebie” aniżeli tylko „chcieć dobra”, choćby nawet drugie „ja” stawało się przez to jakby moim własnym, jak to dzieje się w przyjaźni. Miłość oblubieńcza jest czymś innym i zdecydowanie czymś więcej. Z miłości oblubieńczej powstaje coś innego niż przyjaźń – wzajemne oddanie się osób.
O. prof. Kazimierz Lubowicki OMI / Family News Service