17 grudnia 2021 /R | Family News Service
Miłość jest bezcenna, ale ogromnie delikatna – trzeba ją chronić przed profanacją, czyli odarciem ze świętości. Jan Paweł II przestrzegał 27 sierpnia 1999 r., że jeśli miłość ma być godna człowieka, to zdrowy rozsądek domaga się zachowania pewnych więzi.
Najpierw więzi między płciowością a osobą. Gdy zlekceważy się prawdę, że współżycie seksualne musi być prawdziwie ludzkie, czyli prawdziwie cielesne i prawdziwie duchowe (zob. Paweł VI, Humanae vitae, 9), współżycie stanie się „potrzebą”, którą trzeba zaspokoić, „usługą” bez zobowiązań, a w najgorszym wypadku „towarem”. Przestanie zaś być „tworzywem”, które Bóg powierzył ludziom, aby mogli budować jedność małżeńską, ciesząc się bliskością i czułością, doświadczając zachwytu oraz głęboko ludzkiej radości wzajemnego oddawania się i przyjmowania. Będzie niosło cierpienia duchowe, upodlało, a nawet rodziło przemoc i wzgardę.
Następnie jest więź między małżeństwem a rodzicielstwem. Przekonanie, że małżeństwo nie jest konieczne do rodzicielstwa pozbawia dzieci bezcennej i niezastąpionej możliwości wzrastania w pełnej rodzinie. Dać życie i zniknąć to jedna z najdotkliwszych krzywd wyrządzanych dziecku. Natomiast twierdzenie, że rodzicielstwo nie jest integralnym elementem małżeństwa, pozwala szukać w małżeństwie tylko siebie, zubaża jednak życie małżeńskie, zamykając ja na doświadczenie życia rodzinnego. Gdy rozwija się jedność małżeńska, w którymś momencie dojrzewa w obojgu pragnienie: „Chciałabym urodzić nasze dziecko. Chciałbym, abyś urodziła nasze dziecko”.
Kolejną jest więź między płodnością a powołaniem. Kto kochając bierze ciało a odrzuca płodność, to chociażby nawet razem z ciałem brał duszę – nie kocha do głębi i nie oddaje się cały kochanej osobie. Płodność to nie tylko fizjologia. Miłość małżeńska pozwala odkrywać takie aspekty fizjologii, które budzą zachwyt i wyciskają łzy wzruszenia. Być płodnym to realizować powołanie otrzymane od Boga. Odrzucając płodność, wykluczamy życie małżeńskie z dynamiki życia duchowego. Urodzić bowiem dziecko to nie tylko prywatna sprawa małżonków, ale wielka, cenna i niezastąpiona służba społeczeństwu. „Polska poczyna się z miłości żony i męża, rośnie pod sercami matek, rozwija się i dojrzewa w moralnie zdrowych rodzinach” (Konferencja Episkopatu Polski, Służyć prawdzie o małżeństwie…, 143). Czyż to nie piękne? Czyż to nie jest głęboko ludzkie? Oczywiście mówimy o prokreacji integralnej, czyli polegającej na tym, aby dać życie i towarzyszyć miłością rodzicielską, która zapewnia utrzymanie oraz wprowadza w świat wiary i kultury.
Wreszcie jest więź między płodnością a człowieczeństwem. Bez niej odbiera się prokreacji status współpracy z Bogiem Stwórcą i degraduje się ją do poziomu technicznie kontrolowanej „reprodukcji” kolejnego przedstawiciela gatunku.
O każdym, kto lekceważy zasygnalizowane powyżej związki, św. Jan Paweł II mówi z bólem w cytowanym przemówieniu: „Przedstawia się jako postęp cywilizacyjny lub osiągnięcie naukowe to, co w rzeczywistości jest po prostu klęską z punktu widzenia ludzkiej godności i społeczeństwa”.
O. prof. Kazimierz Lubowicki OMI / Family News Service