17 grudnia 2021 /R | Family News Service
Jednym z istotnych elementów powołania małżonków jest macierzyństwo i ojcostwo. Wbrew temu, co czasem się mówi, możemy być dumni, bo nigdzie nie spotkamy tak pięknej i dojrzałej wizji macierzyństwa i ojcostwa, jak w Kościele katolickim. Ponad czterdzieści lat temu poeta Karol Wojtyła napisał, że „nie wystarczy urodzić ciało. Ktoś musi urodzić też serce”.
Dokument Papieskiej Rady ds. Rodziny z 2006 roku mówi o „prokreacji integralnej”: urodzić ciało, zapewnić utrzymanie, wprowadzić w świat wiary i kultury. W sławnym liście Episkopatu na Niedzielę Świętej Rodziny w 2008 roku podkreśla się, że rodzenie dzieci jest rzeczywistą i ogromnie ważną służbą dla Kościoła i dla świata. Jeden z paragrafów tego listu zatytułowano „Rodzino płodna w dzieci – bądź błogosławiona”. Episkopat sprzeciwia się tym samym mentalności marginalnych, a krzykliwych środowisk, gdzie na poczynanie i rodzenie patrzy się z cynizmem. W ogóle trzeba sobie uświadomić, że Polska znajduje się na ostatnim miejscu pod względem dzietności w całej Europie! Na statystyczną kobietę w wieku rozrodczym przypada u nas jedynie 1,2 dziecka. Tymczasem, aby została zachowana tzw. prosta zastępowalność pokoleń, na jedną kobietę musiałoby przypadać przynajmniej 2,1 urodzeń.
Wspomniany wcześniej dokument „Rodzina a ludzka prokreacja” przestrzega, że człowiek, który zechce produkować życie – co właśnie staje się rzeczywistością przy zabiegach in vitro – wkrótce zechce też decydować o tym, kiedy ludzi należy uśmiercać. Musimy zatem ukazywać małżonkom i rodzinom prawdę o życiu i miłości, ukazując ich świętość oraz chroniąc przed zbanalizowaniem współżycie płciowe.
Niekiedy można się spotkać z sugestią, że nauczanie Kościoła w tym względzie rodzi się z niezrozumienia albo bezduszności. Tymczasem czytając chociażby bardzo mądry, głęboki a zarazem ojcowski i pełen ludzkiego ciepła wspomniany list Episkopatu na Niedzielę Świętej Rodziny, przekonujemy się, że to nieprawda. Biskupi mają świadomość, że „jest w Polsce bardzo wiele małżeństw, które z niewypowiedzianą tęsknotą oczekują od lat na dziecko i proszą o nie Boga, jak o największy dar”. Biskupi widzą ich „życie szarpane tęsknotą za dzieckiem i jej niemalże podporządkowane”. Służąc jednak Prawdzie przypominają, że nie istnieje coś takiego, jak „prawo do dziecka”. Dziecko jest darem. Chcąc mówić o „prawie”, można jedynie powiedzieć, że dziecko ma prawo począć się z miłości, w nierozerwalnym małżeństwie.
Prawda, że brak dzieci, to bolesny problem dla wielu małżeństw. Gdy jednak spoglądamy na niego oczyma wiary, nie wolno nam zapominać, że to Bóg jest Panem życia. On je daje i On nim kieruje. Mrzonki, aby być jak Bóg, to diabelska pokusa. Nie możemy wyciągać ręki ku drzewu życia. Nie wolno się bawić w równych Bogu, w takich, którzy produkują życie. To tylko diabeł, który jest kłamcą, zapewnia: „na pewno nie umrzecie” (Rdz 3,4). Bóg powiedział wprost przeciwnie: „gdy z niego spożyjesz – niechybnie umrzesz” (Rdz 2,17). Życie jest do przyjmowania przez człowieka, lecz nigdy do produkowania. Nieprzeniknione są drogi Boże, a my ludzie jesteśmy współpracownikami Boga, stworzeniem Bożym. Człowiek musi powrócić do pokory wobec życia.
Chociaż prawo kościelne obowiązuje jedynie członków Kościoła, to mądrość i prawda Ewangelii są darem dla całej ludzkości. Wbrew modnym dzisiaj w pewnych środowiskach, ale błędnym twierdzeniom, prawda, jaką Chrystus przyniósł światu i powierzył Kościołowi, nie jest tylko jedną z wielu możliwych dróg. Jak przypomina deklaracja Dominus Iesus, w Jezusie Chrystusie mamy pełne i ostateczne objawienie. Nikt go oczywiście nie chce nikomu narzucać. „Prawda nie inaczej się narzuca, jak tylko mocą samej prawdy” (Sobór Watykański II, Dignitatis Humanae, 1). Nie wolno jednak ukrywać światła pod korcem.
W dokumencie „Rodzina a ludzka prokreacja” wyraźnie zostało powiedziane, że Kościół ze swoją posługą myślenia o rodzinie kieruje się do całego świata w imię wierności mandatowi misyjnemu, jaki otrzymał od Chrystusa oraz w imię odpowiedzialności za współczesny świat. W szóstym numerze czytamy tam: „Kościół jest dzisiaj wezwany, by ukazywać wszystkim ludziom naszych czasów myśl chrześcijańską o prokreacji odpowiedzialnej i dokonującej się w rodzinie. Ten obowiązek spoczywa na nim z dwóch powodów. Pierwszy bardzo trafnie ukazuje Kościołowi encyklika Redemptor hominis, w której czytamy: „człowiek (…) jest pierwszą i podstawową drogą Kościoła” (Jan Paweł II, Redemptor hominis, 14). Bóg powierzył mu misję zbawienia i posłał Apostołów na cały świat. Kościół jest katolicki. Jego magisterium – tak samo, jak Ewangelia – jest dla wszystkich ludzi. Wszystko, co dotyczy człowieka, należy do Kościoła. Prawda o rodzinie i o odpowiedzialnej prokreacji musi być ukazywana wszystkim. Ten obowiązek wchodzi w zakres posługi Piotra w służbie człowieczeństwu człowieka.
Drugim powodem, który sprawia, że trzeba koniecznie proklamować prawdę o odpowiedzialnej prokreacji, są dewiacje kulturowe naszych czasów, zarówno w podejściu do rodziny, jak również w podejściu do prokreacji. Współczesna kultura, pozostająca pod wpływem racjonalistycznego Oświecenia, zapomniała swoich korzeni religijnych i humanistycznych, a – zostawiając na boku Boga oraz duchowy wymiar człowieka – stała się techniczno-naukowa. Wiedza nie szuka prawdy ani dobra, lecz władzy i panowania. Współczesny człowiek okazuje jeszcze bardziej zdecydowaną tendencję, by zająć miejsce Boga i aby Go zastąpić. Jak Ewa uwierzył kusicielowi, który obiecuje «będziecie jak Bóg» (Rdz 3,4). Tym, co się liczy, nie są już magnalia Dei [wielkie dzieła Boże], jak w Starym Testamencie, lecz magnalia hominis [wielkie dzieła ludzi]”.
O. prof. Kazimierz Lubowicki OMI / Family News Service