10 grudnia 2021 /R | Family News Service
II Niedziela Adwentu, którą niedawno przeżywaliśmy, stanowi doskonałą okazję do włączenia się w Dzień Modlitwy i Pomocy Materialnej Kościołowi na Wschodzie. Pośród długiej listy krajów, do których dociera pomoc z Polski znajduje się Kirgistan. Działalność misyjna, w krajach powstałych w wyniku rozpadu ZSRR jest dużym wyzwaniem. Hasło „wyzwanie” działa niczym magnes na młodych ludzi, dlatego wielu z nich decyduje się na zostanie wolontariuszem.
Błogosławiony kardynał Stefan Wyszyński w swoich katechezach bardzo lubił zwracać się do młodych ludzi. W jednym ze swoich przemówień zwrócił się do młodzieży akademickiej z zadaniem misyjnym i prośbą, aby nie byli obojętni na to, co dzieje się we wspólnotach innych narodów oraz na zaspokojenie potrzeb głodu duchowego i pragnienia poznania prawdy o Bogu:
„(…) mam głębokie przekonanie, że jak kiedyś budowaliśmy z cegieł, cementu, wapna i betonu, tak dzisiaj trzeba rozpocząć budowę sumień ludzi wolnych, miłujących, uczynnych i braterskich. Te wszystkie walory potrzebne są narodom Europy, by przekazały je narodom innych kontynentów. Wielki kontynent afrykański, południowoamerykański czy Azja Mniejsza, każdy z tych terenów to ogromny kocioł kulturalny, w którym ciągle jeszcze wszystko się burzy, w którym budzi się pragnienie, aby być u siebie i żyć wolnością dzieci Bożych” (Warszawa, 3 sierpnia 1980 r.)
Słowa kardynała Wyszyńskiego nie przedawniły się pomimo upływu tylu lat, czego przykładem jest Maria Noculak, młoda wolontariuszka z Warszawy, która na swoim koncie ma już wolontariat w Betlejem i La Salette. W tym roku udała się z misją do położonego w środkowej części Azji Kirgistanu. Jak wspomina czas wolontariatu?
Z Marią Noculak, wolontariuszką, dla Family News Service rozmawia Katarzyna Bruszewska.
Wyjechałaś w tym roku na misje do Kirgistanu. Co sprawiło, że zdecydowałaś się na kolejny wyjazd w ramach wolontariatu? Jak się przygotowywałaś do wyjazdu?
Zawsze marzyłam o tym, żeby odwiedzać różne kraje i poznawać nowych ludzi. Lubię też pomagać innym, dlatego wolontariat idealnie wpasował się w moje pragnienia. Chociaż wolontariat zawsze stawia konkretne wymagania, często pracę fizyczną i umiejętność odnajdywania się w różnych okolicznościach, to jednak zawsze mam poczucie, że tak naprawdę to ja znacznie więcej otrzymuję, niż jestem w stanie dać.
O możliwości wyjazdu do Kirgistanu powiedziała mi moja przyjaciółka Agata. Byłyśmy już wcześniej na wolontariacie w Betlejem i La Salette. Na przygotowanie się do kolejnego wyjazdu miałyśmy tylko 3 miesiące. Poza tym, że mamy być w ośrodku dla dzieci prowadzonym przez ojców jezuitów i że musimy znać język rosyjski, którego wcześniej się nie uczyłyśmy – nic więcej nie wiedziałyśmy. Miałyśmy też trudności ze znalezieniem jeszcze jednej osoby, która mogłaby z nami pojechać. Zalecano nam, żebyśmy nie jechały same, ponieważ Kirgistan to kraj muzułmański i zdarzają się porwania kobiet celem zdobycia żony. Teraz jest to już prawnie zabronione, co jednak nie oznacza, że się nie zdarza. Opatrznościowo dołączył do nas Błażej, którego poznałam na wyjeździe do Panamy na Światowe Dni Młodzieży.
Kirgistan to piękny kraj, ale posiada trudną sytuację społeczną i gospodarczą. Jakie były Twoje pierwsze wrażenia po dotarciu na miejsce?
W Biszkeku wylądowaliśmy nad ranem. Lotnisko było bardzo zwyczajne, raczej niewielkie, szczególnie jak na stolicę Kirgistanu. Jadąc przez miasto czułam się jak w jakimś filmie z czasów PRL. Cała przestrzeń, zabudowa, nawet auta były takie jak za dawnych lat. Od czasu do czasu było widać pomnik jakiegoś radzieckiego lub kirgiskiego gieroja albo meczet – to chyba obiekty, które najczęściej rzucały się nam w oczy. W parafii, w której zatrzymaliśmy się na posiłek i chwilę odpoczynku przed dalszą trasą, spotkaliśmy ojca Remigiusza, jezuitę, który opowiedział nam trochę o miejscowej ludności i kulturze. Ludności niebogatej i kulturze bardzo nam obcej – szczególnie pod kątem roli kobiet w rodzinach, podejściu do czasu, pracy. Opowiadał nam o przewrotach politycznych oraz sytuacji katolików w tym kraju, którzy dopiero od czasu odzyskania przez Kirgistan niepodległości w 1991 roku mogli zacząć swobodnie wyznawać swoją wiarę. Wcześniej władze ZSRR zwalczały katolicyzm, szerząc ideologię ateizmu.
Gdy po krótkim wypoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę, wtedy dostrzegliśmy zmienność krajobrazu tego kraju. Góry, których kolory się ciągle zmieniały, od czasu do czasu pojawiały się rozproszone wioski. Głównym budulcem wielu tamtejszych domów jest drewno i glina. Czasem można było zobaczyć jurty – symbol Kirgistanu, namioty zrobione z owczego filcu oraz pasące się stada bydła i galopujące konie.
Naszym celem był ośrodek w Dżenisz, położony nad brzegiem jeziora Issyk Kul – drugiego co do wielkości jeziora górskiego na świecie. Lokalizacja ośrodka ma w sobie jakiś niepowtarzalny urok. Niby jest to zwyczajne miejsce, ale ma w sobie coś pięknego. Widok jeziora Issyk Kul zdecydowanie należy do moich ulubionych – wielka woda, otoczona łańcuchem wysokich gór.
Family News Service